Zaktualizowano dnia 14 kwietnia 2021
Przed środowym meczem w o wiele lepszej sytuacji byli goście – węgierski MOL-Pick Szeged. Drużyna, której barw broni były zawodnik PGE Vive Kielce Denis Buntić, w czterech wcześniej rozegranych kolejkach zanotowała jedną porażkę, jeden remis i dwa zwycięstwa. Niestety płocczanie nie mogli pochwalić się równie korzystnym bilansem co ich rywale. Na swoim koncie w tabeli grupy A zgromadzili zaledwie jeden punkt. Podopieczni trenera Piotra Przybeckiego przegrali trzy z czterech dotychczas rozegranych spotkań, a jedno zremisowali. Dlatego publiczność zgromadzona w płockiej Orlen Arenie liczyła, że gospodarze w końcu przełamią niemoc i odniosą pierwsze zwycięstwo w VELUX EHF Champions League sezonu 2017/2018.
Początek meczu należał do przyjezdnych. Zawodnicy MOL-Pick Szeged szybko wyszli na kilkubramkowe prowadzenie. Trener Przybecki starał się ratować sytuację, prosząc o przerwę w grze. Niestety Wiślacy nie wzięli sobie do serca jego rad, a po czasie na żądanie rywale tylko powiększyli przewagę (1:6). Kiedy wydawało się, że gospodarze zostaną rozgromieni, ci powstali z kolan i odrobili stratę (9:9). Końcówka pierwszej części gry należała jednak do gości, którzy ponownie odskoczyli płocczanom na kilka bramek (12:15).
W drugiej połowie Węgrzy kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie. I choć Nafciarze grali ambitnie, nie byli w stanie nawiązać równorzędnej walki z rywalami. Polski zespół popełniał zbyt wiele start i niewymuszonych błędów, co przy zdyscyplinowanej grze gości znalazło odzwierciedlenie w końcowym wyniku. Orlen Wisła Płock przegrała z MOL-Pick Szeged 27:33. Sytuacja płocczan w grupie A jest coraz trudniejsza. Jeśli Wiślacy nie zaczną seryjnie zdobywać punktów w kolejnych meczach, mogą zapomnieć o awansie do kolejnej fazy rozgrywek.