Krzysztof Zimnoch po walce z Grantem. Polak zakończył bój mocnym prawym na szczękę rywala

Michael Grant ani przez chwilę nie zagroził Polakowi. Walka była krótsza niż obstawiał to kolektyw bukmacherów. Przez nokaut w 2 rundzie 21 sekundy zwyciężył faworyt Krzysztof Zimnoch.

Oglądając ich walkę można było odnieść wrażenie, że są to dwa różne poziomy sportowe. Zimnoch zaprezentował szybkość i dynamikę, a przede wszystkim konsekwencję w konstruowaniu ataków. Natomiast Grant choć ma o wiele większe doświadczenie od Polaka to jednak jego statystyka nie odzwierciedlała jego ringowych poczynań. Był wolny, a wręcz flegmatyczny. W trakcie walki poruszał się jak śnięta ryba, licząc na to, że Zimnoch nadzieje się, na któryś z jego leniwych ciosów. Tak się jednak nie stało.

Polak nie marnował swojego czasu i nie pozwolił swoim kibicom zbyt długo oglądać walki. Już w pierwszych 3 minutach o mało nie posłał rywala na deski. Zmniejszył dystans do Granta i posłał w jego kierunku potężny prawy sierpowy na głowę, który natychmiast go zamroczył. Grantowi udało się jednak dotrwać do kolejnej rundy.

Ciąg dalszy gehenny Granta rozpoczął się wraz z rozpoczęciem drugiej rundy. Polak sporo ryzykował skupiając się jedynie na ataku, lecz w przypadku takiego przeciwnika taktyka sprawdziła się w 100%. Grant z każdą kolejna sekunda przyjmował na twarz i tułów coraz więcej ciosów, aż w pewnym momencie otrzymał na twarz mocny lewy. Nie ustał ciosu i przyklęknął na jedno kolano. Za pierwszym razem pozwolił sędziemu doliczyć do 9 i wstał na nogi. Gdy tylko sędzia pozwolił kontynuować walkę, Zimnoch rzucił się na Granta i poprawił prawym sierpowym. Tym razem przeciwnik już nie wstał.