Zaktualizowano dnia 14 kwietnia 2021
W piątej kolejce rozgrywek VELUX EHF Champions League zespół ze stolicy województwa świętokrzyskiego gościł w Hali Legionów mistrza Węgier – Telekom Veszprém HC. Zespół prowadzony przez trenera Ljubomira Vranjesa dopingowała liczna grupa węgierskich kibiców, która wypełniła po brzegi sektor przeznaczony dla gości na kieleckim obiekcie. I choć fanów obydwu drużyn łączą przyjacielskie relacje, to Węgrzy liczyli, że ich team zrewanżuje się PGE Vive za porażkę w finale Ligi Mistrzów w 2016 roku.
Przed niedzielną potyczką w lepszej sytuacji byli goście – znajdowali się w czołówce tabeli grupy B, nie zaznając porażki w tegorocznej edycji Champions League. Z kolei mistrzowie Polski w czterech wcześniejszych kolejkach zanotowali dwie porażki, jedno zwycięstwo i jeden remis. Chcąc myśleć o uniknięciu trudnego rywala w kolejnej fazie elitarnych rozgrywek, kielczanie musieli wkroczyć na zwycięską ścieżkę, a idealnym meczem jej rozpoczęcia wydawała się batalia z Veszprém.
Początek meczu należał do gospodarzy – szybko wyszli na kilkubramkowe prowadzenie (5:1). Z upływem minut mistrz Węgier zniwelował stratę (6:5). Od 10. minuty kibice zgromadzeni w Hali Legionów byli świadkami bardzo wyrównanego widowiska. Obydwie ekipy nie odpuszczały, czego efektem było nieznaczne prowadzenie kielczan po pierwszej połowie (16:15). Druga odsłona to wciąż fantastyczna gra zarówno gospodarzy, jak i gości. Żaden team nie potrafił zdominować rywala. Na pięć sekund przed końcową syreną bliżej tryumfu byli kielczanie (32:31), jednak ambitnie grający zawodnicy Telekomu Veszprém HC w ostatniej akcji meczu zdołali doprowadzić do remisu (32:32). Vive kolejny raz zgubiło punkty w tegorocznej Champions League. Sytuacja podopiecznych Talanta Dujszebajewa w tabeli grupy B jest coraz trudniejsza.