Remis jak porażka. PGE Vive Kielce kolejny raz traci punkty w Lidze Mistrzów

Do czwartego meczu w tegorocznej edycji VELUX EHF Champions League kielczanie przystępowali w roli gospodarza, a ich rywalem był niemiecki zespół SG Flensburg-Handewitt. Drużyna gości co roku wymieniana jest w gronie faworytów do zwycięstwa w całych rozgrywkach, a tacy piłkarze ręczni jak bramkarz Mattias Andersson, rozgrywający Thomas Mogensen czy kołowy Henrik Toft Hansen stanowią o sile niemieckiej ekipy. Szczypiorniści PGE Vive nie zamierzali jednak ulegać bardziej utytułowanemu rywalowi, a ich słaby bilans dotychczasowych spotkań (dwie porażki i jedno zwycięstwo) powodował, że każda kolejna strata punktów komplikowała sytuację kielczan w tabeli grupy B.

Pierwsze minuty niedzielnej potyczki były kiepskim widowiskiem. Obie drużyny nie potrafiły zbudować przewagi nad rywalem, popełniały mnóstwo strat i niewymuszonych błędów. Dobrze natomiast radzili sobie bramkarze – pomiędzy słupkami kieleckiej bramki znakomicie interweniował Sławomir Szmal, w zespole gości efektownie bronił Mattias Andersson. Słaba pierwsza część meczu znalazła swoje odzwierciedlenie w wyniku – po trzydziestu minutach zawodnicy schodzili do szatni, remisując 10:10.

W drugiej połowie przebudzili się gospodarze. Podopieczni Talanta Dujszebajewa zaczęli dobrze grać w obronie, a kolejne ataki na bramkę Flensburga przyniosły przewagę nad rywalami w postaci kilku goli. W pewnym momencie wynosiła ona aż 6 bramek. Kibice zgromadzeni w Hali Legionów odetchnęli z ulgą, gdyż wydawało się, że nic nie jest w stanie odebrać zwycięstwa gospodarzom. Niestety kielczanie nie zdołali utrzymać koncentracji do końca meczu. Pomimo kolejnych świetnych obron Sławka Szmala, szczypiorniści SG Flensburg-Handewitt zdołali odrobić stratę, a gola na wagę remisu rzucili kilka sekund przed końcową syreną. PGE Vive Kielce – SG Flensburg-Handewitt 25:25 (10:10).