,,Święta wojna” znów dla Vive. Kielczanie pokonali Orlen Wisłę Płock w pierwszym meczu finałowym PGNiG Superligi

Fantastyczne widowisko obejrzeli kibice w Płocku, gdzie rywalizowały dwie najlepsze drużyny sezonu zasadniczego PGNiG Superligi: Orlen Wisła Płock oraz Vive Tauron Kielce. Nafciarze za wszelką cenę chcieli odnieść zwycięstwo nad odwiecznym rywalem, którego nie potrafią pokonać od dłuższego czasu. Ostatnią, dotkliwą porażkę z kielczanami odnieśli w finale Pucharu Polski 2016/2017, kiedy to zespół prowadzony przez Tałanta Dujszebajewa wygrał siedmioma bramkami. Tym razem atut własnej hali miał przemówić na korzyść Wisły i w końcu przerwać hegemonię Vive.

Pierwsza połowa to twarda gra w wykonaniu zawodników obydwu zespołów. Dwója sędziowska, Krzysztof Bąk i Kamil Ciesielski, miała pełne ręce roboty. Od emocji na parkiecie wręcz wrzało, przez co rusz „obdarowywali” piłkarzy obu ekip dwuminutowymi karami. Punktami kulminacyjnymi w pierwszych trzydziestu minutach były czerwona kartka dla Miljana Pusicy, którą płocki skrzydłowy otrzymał za trzecie wykluczenie w meczu, oraz kontuzja Krzysztofa Lijewskiego, kiedy to kielczanin z rozciętą brodą musiał udać się do szatni. Na szczęście rana okazała się niegroźna i po paru minutach rozgrywający wrócił do gry. Mimo tego, że gra była twarda, to stała na bardzo wysokim poziomie, czego wynikiem był remis po pierwszych dwóch kwadransach.

Drugą połowę lepiej rozpoczęli kielczanie, szybko uzyskując prowadzenie i sukcesywnie je powiększając. Po celnym rzucie Lijewskiego w 38. minucie Kielce prowadziły 16:12. Gospodarze jednak nie powiedzieli ostatniego słowa i po heroicznym pościgu wyrównali przebieg spotkania w 51. minucie za sprawą Racotey. Do końca meczu drużyny szły łeb w łeb, ale to gra kielczan była składniejsza, a ataki groźniejsze. Ostatecznie zawodnicy Vive zwyciężyli 25:24.