Trening na medal. Dieta, dieta i jeszcze raz dieta?

Przez żołądek do serca, a raczej do mięśni – swoista podstawa treningu. W sumie to prawda, gdyż to, co zjemy, to zbudujemy. Gdyby Noe zabrakło materiałów nie stworzyłby Arki, ale z drugiej strony, to musiał być człowiek krzepki, bowiem przerzucać te wszystkie deski i składać je w jedną duża łajbę to nieprzeciętny wysiłek. Jak mu się to udało? Na pewno nie za sprawą codziennych, obfitych posiłków. Wymagało to czegoś więcej, niż wypchanego brzucha. Może opatrzność boska? Wśród kościelnych alejek nie jedna już plotka przeszła między drewnianymi ławkami i zdania są podzielone. Jako sportowcy lubimy wierzyć w to, że prawdziwa siła pochodzi z wnętrza człowieka. To siła wyćwiczonych mięśni i mocnego charakteru. Kto wie, może w Starym Testamencie brakuje stron na temat jego planu treningowego, ale nie nam to oceniać. Zamiast tego zastanówmy się, czy również bez diety jesteśmy wstanie pozbyć się bezużytecznych fałdek tłuszczu.

Ciężki trening w połączeniu z indywidualną dietą to pewna reguła dająca 100% skuteczności. A gdyby tak zapomnieć o przestrzeganiu sztywnych zasad odżywiania i skupić się tylko i wyłącznie na samych ćwiczeniach. Czy ma to jakikolwiek sens? Owszem, ale trening będzie o wiele trudniejszy i bardziej wyczerpujący. Po pierwsze musi być wykonywany 3-4 razy w tygodniu przez 45-60 minut. Druga sprawa to sposób wykonywania ćwiczeń, jedno po drugim. Krótkie przerwy między seriami i większa ilość powtórzeń zapewnią ci stałe napięcie mięśni oraz wysoką temperaturę ciała. Technika ta sprzyja wzrostowi mięśni i szybkiemu spalaniu tłuszczu. Jeśli będziesz się tego trzymać, pierwsze efekty treningu zauważysz już po 2-3 miesiącach.