Zaktualizowano dnia 16 kwietnia 2021
„Hayemaker” źle będzie wspominać swoją 31. walkę na ringu zawodowym. W minioną sobotę przegrał z Tonym Bellewem w 11-stej rundzie przez ciężki nokaut. Natomiast Andrzej Fonfara powracający po długiej przerwie na ring, wygrał pod koniec 9. rundy posyłając na deski Chada Dawsona.
3 marca na hali O2 Arena w Londynie, komplet kibiców wyczekiwał na początek starcia Davida Haye’a i Tony Bellewa. Walka zapowiadała się na bardzo ciekawą, bowiem w trakcie konferencji i ważenia przed walką między pięściarzami dochodziło do ostrej wymiany słów. Niniejsze napięcie rokowało brutalną walkę na deskach ringu. I już od pierwszego gongu obaj pięściarze ruszyli do wymiany nie tylko spojrzeń, ale i mocnych ciosów. Faworytem spotkania był Haye, który na swoim koncie miał już walki z prawdziwymi mistrzami, np. z Wladymirem Kliczką czy Nikołajem Wałujewem, któremu notabene odebrał pas mistrza świata WBA kategorii ciężkiej. Tony Bellew również mógł się pochwalić spektakularnymi walkami, lecz w kategorii półciężkiej oraz junior ciężkiej. Tam stoczył w sumie 30 walk, z czego wygrał 27. Mimo przejścia do innej kategorii wagowej, w debiutanckiej walce z Hayem poradził sobie całkiem dobrze. Przyjął taktykę defensywną i przeczekał aż Haye osłabnie. Jego przeciwnik ponadto złapał kontuzję nogi, więc ułatwiło to Bellewowi zakończenie walki przed czasem.
Z kolei Andrzej Fonfara z wielkim trudem pokonał Chada Dawsona. To była heroiczna walka do samego końca. Polak przegrywał na punkty i tylko nokaut mógł go uratować przed przegraną. I tak się stało w 9. rundzie , kiedy zepchnął rywala do lin i tam dokończył swego dzieła.