Zaktualizowano dnia 16 kwietnia 2021
Wyścig elity, bo właśnie tak nazywane są mistrzostwa Polski w kolarstwie szosowym, tym razem odbył się w Gdyni. Zawodnicy mieli do przejechania 261 kilometrów, co jest ogromnym dystansem, biorąc pod uwagę typ i rangę imprezy. Najlepszy spośród ponad 70. kolarzy zgłoszonych do rywalizacji okazał się Adrian Kurek z CCC Sprandi Polkowice.
Kurek nie był wymieniany w gronie faworytów do zdobycia tytułu. Po słabym występie w Tour de Suisse wielu ekspertów nie dawało szans rosłemu kolarzowi. Mimo tego, że jeździ w barwach dość renomowanej i stojącej na sportowo wysokim poziomie grupy kolarskiej, to nie zalicza się do grona zawodników, którzy chętnie decydują się na ucieczki z peletonu i forsują tempo, zostawiając daleko w tyle konkurencję. Również niedzielny wyścig nie zwiastował, by Kurek postanowił obrać inny scenariusz niż ten, który przypisywało mu większość ekspertów.
Początek rywalizacji to ucieczka pięciu kolarzy, którzy systematycznie powiększali przewagę nad peletonem. W pewnym momencie wyniosła ona ponad 10 minut. I właśnie wtedy Adrian Kurek odłączył się od szpaleru cyklistów i rozpoczął swój morderczy pościg za uciekinierami. W końcu udało mu się dopiąć swego, a coraz cięższe warunki pogodowe sprawiały, że ilość kolarzy, która jeszcze na starcie wynosiła ponad 70, na kilkadziesiąt kilometrów przed końcem zmniejszyła się do zaledwie 26. Mimo tego peleton nadal nie mógł dogonić uciekinierów, których zostało już tylko trzech. Ostatecznie najwięcej sił się z całej trójki zachował kolarz CCC Sprandi Polkowice i to on mógł unieść ręce w górę w geście zwycięstwa, przekraczając metę gdyńskiego wyścigu.