Pogrom Legii. Borussia Dortmund pokazała ostre pazury.

Dzień 22 listopada zapisze się w świecie piłki nożnej wielkimi literami, bowiem w tym dniu odbył się mecz Ligi Mistrzów o rekordowej ilości strzelonych bramek. Legia Warszawa nie sprostała oczekiwaniom kibiców, chyba, że wziąć pod uwagę tylko stronę niemiecką. W sektorze kibiców Borussi Dortmund nastroje były rewelacyjne, gdyż ich drużyna wywalczyła zwycięstwo 8:4.

Historyczne zwycięstwo Borussi zdążyło obiec już wszystkie światowe gazety, na łamach których opisano kuriozalny wynik 5. kolejki Champions League. Nagłówki świadczą same za siebie. Polsko-niemieckie zmagania dostarczyły wielu emocji, ale także dają poważne powody do zastanowienia się nad przyszłością zespołu Legii. Nie tylko w kwestii kolejnych rozgrywek LM, ale także na gruncie polskiej ligi.

Trener warszawiaków, Jacek Magiera, wystawił swoich najlepszych piłkarzy. Wśród nich znalazł się również obecny reprezentant Polski – Michał Pazdan. Jednak nawet on nie mógł powstrzymać szarży niemieckich napastników. W drużynie Legii zabrakło strategii gry. Byli zbyt wysunięci i pewni siebie. Tak, jakby po udanym meczu z Realem nabrali zbyt dużo wiatru w skrzydła. Taka ilość straconych bramek w jednym meczu jest wręcz niedopuszczalna. Najwięcej zarzutów kieruje się w stronę obrońców Legionistów. Kompletny brak porozumienia między zawodnikami, a także kiepska skuteczność w ataku były powodem haniebnej porażki. Choć Magiera ma całkiem inne zdanie nt. wyniku spotkania, trzeba wziąć pod uwagę to, że Borussia grała w osłabionym składzie. Więcej w tym tłumaczenia niż trenerskiej odpowiedzialności. „Nie ma powodów do wstydu” – niemieckie tabloidy zaprzeczają temu stwierdzeniu, ale nie pozostawiają również suchej nitki na defensorach Borussi.

Kolejny mecz z udziałem polskiego klubu odbędzie się 7 grudnia, a jego przeciwnikiem będzie Sporting Lisbona.