KSW 37: Cyrk bólu. Za nami kolejna gala mieszanych sztuk walk.

3 grudnia na Tauron Arenie w Krakowie odbyła się 37. Gala KSW z udziałem największych gwiazd polskiego MMA. Wśród nich Mariusz Pudzianowski, Karol Bedorf, Borys Mańkowski. Przed telewizorami, jak i na trybunach, losy zawodników śledziły dziesiątki tysięcy spragnionych emocji kibiców. Od godziny 19:00 hala sportowa wypełniona po brzegi skandowała wielkich bożyszczy sportu. Zawodnicy niczym gladiatorzy na rzymskim Koloseum zasalutowali w kierunku widzów i przystąpili do boju o sławę i mistrzowskie pasy. Prawie każdemu ze starć towarzyszyły krew i wysokie napięcie.

Cyrk bólu w wykonaniu profesjonalnych wojowników rozpoczął się od walki w kategorii do 68 kilogramów, Romana Szymańskiego i Sebastiana Romanowskiego. Pierwsza runda była całkiem wyrównana. Szymański kilkukrotnie niskimi kopnięciami atakował tors i nogi przeciwnika. Romanowski nie pozostawał mu dłużny. Z polotem testował szczelność gardy Szymańskiego. Wyprowadził kilka sierpowych oraz efektownych podbródkowych. Spróbował nawet obalenia, jednak rywal trzeźwo analizował jego poczynania i nie pozwolił aby przejął inicjatywę. Sytuacja nieco zmieniła się w drugiej rundzie, gdy po nieudanej akcji Szymańskiego, do kontry przeszedł Romanowski. Kropnął go potężnym prawym w głowę. W momencie otrzymania ciosu zachwiał się i wylądował na deskach. Praktycznie pozostałą część rudny spędzili w parterze, gdzie dominującą pozycję zajmował Romanowski. Mimo wszystko, to Szymański wyprowadzał więcej ciosów. W ostatniej rundzie Szymański 3 razy poprzez duszenie zmuszał do poddania przeciwnika i dopiero za trzecim razem udało mu się poddać przed czasem Romanowskiego.

W kolejnej walce zmierzyli się Dawid Zawada i Robert Radomski. Na rozstrzygnięcie walki wystarczyło poczekać do 2-giej rundy. Zawada sprowadził do parteru swojego oponenta, i w dosiadzie kombinacją ciosów rozbijał jego gardę. Sędzia widząc brak reakcji po chwili zatrzymał pojedynek. Występ w wykonaniu Dawida Zawady był niezwykle udany.

Późniejsze walki Filipa Wolańskiego z Denilsonem Neves De Oliveira oraz Marcina Wójcika z Marcinem Łazarzem były równie efektowne. Dużo celnych ciosów i szybkość przeprowadzanych akcji w stójce nie pozwalały kibicom zmrużyć oczu. Po trzech rundach nie jednogłośnie zwyciężył Filip Wolański, a Marcin Wójcik w pierwszej rundzie wykończył przeciwnika poprzez duszenie.

Było coraz bliżej walki Pudzianowskiego z Popkiem, aczkolwiek poprzedzające ją zmagania innych zawodników mogły równie dobrze nosić miano walki wieczoru. Dużo skrajnych emocji wywołała walka Łukasza Chlewickiego i Francuza Mansoura Barnaoui. Przeciwnik Polaka bombardował go uderzeniami łokcia, aż w pewnym momencie twarz Chlewickiego zalała się soczysta krwią. Sędzia natychmiast przerwał walkę.

W menu gali pozostały 4 walki, w tym trzy o pasy mistrzowskie. Na pierwszy ogień poszli Artur Sowiński i Marcin Wrzosek. Sowiński nie docenił umiejętności pretendenta do tytułu i w dosyć szybkim czasie przekonał się o tym na własnej skórze. Koniec końców, Wrzosek rozbił twarz Sowińskiego, który po kilku mocniejszych uderzeniach przymknął lewe oko. Nowym mistrzem wagi piórkowej został Marcin „Zombie” Wrzosek.

Około 22:20 na arenę weszli nowi herkulesi. Borys Mańkowski bronił tytułu mistrza wagi półśredniej, który chciał mu skraść John Maguire. Nieoficjalnie była to najlepsza walka gali. Mańkowski po rocznej przerwie pokazał piękno MMA. Nie dał kompletnie szans rywalowi i wypunktował go z dużą przewagą. O walce Pudzianowskiego i Popka nie warto nawet się rozpisywać, bowiem walka trwała niecałe 80 sekund. Poza tym Popek skazany był z góry na porażkę, ponieważ w ciągu trzech miesięcy przygotować się do walki jest praktycznie nie wykonalne. Największym zaskoczeniem okazała się walka Karola Bedorfa z Fernando Rodriguesem Jr. Polski mistrz KSW wagi ciężkiej musiał uznać wyższość Brazylijczyka. W jego przygotowanie do walki prawdopodobnie zakradła się rutyna i zbytnie wyluzowanie. Od dziś na biodrach Fernando spoczywa pas wagi ciężkiej. Bedorf zapowiedział, że chce go odzyskać i liczy na rewanż.