Mercedes rządzi w USA. Hamilton wygrywa Grand Prix, a niemiecki zespół zapewnia sobie mistrzostwo świata wśród konstruktorów

Przed zawodami w Ameryce Północnej wiadomo było jedno: Sebastian Vettel, by zachować szansę na zdobycie tytułu, nie mógł sobie pozwolić na kolejną stratę punktów w tym sezonie. Niemiec miał utrudnione zadanie, ponieważ Lewis Hamilton zwyciężał trzy ostatnie eliminacje rozgrywane w Stanach Zjednoczonych, a z kolei do tegorocznego wyścigu przystępował z pole position, które wywalczył w poprzedzających zawody eliminacjach. Zawodnik Ferrari startował tuż zza pleców największego rywala i by realnie myśleć o odrobieniu strat do Brytyjczyka, na mecie musiał pojawić się przed Hamiltonem.

Vettel nie zamierzał kalkulować i już na samym początku wyścigu zdecydował się na manewr wyprzedzania zawodnika Srebrnych Strzał. Choć zabieg ten był bardzo ryzykowany, to zakończył się powodzeniem, dzięki czemu Niemiec wysunął się na czoło stawki. Jego radość z prowadzenia nie trwała jednak długo. Podrażniony utratą pierwszego miejsca Hamilton nie pozwalał zdystansować się kierowcy włoskiego teamu, a na siódmym okrążeniu wyprzedził Niemca. Brytyjczyk drugi raz nie pozwolił pokonać się Vettelowi i już do końca wyścigu kontrolował przebieg wydarzeń na torze, powiększając przewagę nad resztą stawki. Do mety dojechał niepokojony przez nikogo, zostawiając w tyle dwóch reprezentantów Ferrari: Vettela i Raikkonena. Tryumf Hamiltona na torze Circuit of the Americas w Austin zapewnił mistrzostwo świata wśród konstruktorów ekipie Mercedesa, a jego samego przybliżył do zdobycia czwartego tytułu mistrza świata w Formule 1. Przewaga kierowcy urodzonego w Stevenage nad drugim w klasyfikacji generalnej Vettelem urosła do 66. punktów i wydaje się, że tylko kataklizm może mu odebrać zwycięstwo w całym cyklu.