Mistrz nad mistrzami wraca do gry. Manny Pacquiao wygrał na punkty z Jessiem Vargasem.

W maju 2016 roku, filipiński bokser uzyskał mandat senatora i nie miał nigdy więcej pojawić się na deskach ringu. Nie tak łatwo jednak zapomnieć o swoich pasjach, bo tym dla niego jest właśnie boks. Swoistą drogą dającą tyle samo satysfakcji, co szczęścia. Wstrzymał więc swoje polityczne plany na rzecz powrotu do swojego ulubionego zajęcia.

6 listopada Manny Pacquiao odebrał tytuł mistrza świata Jessiemu Vargasowi. Nie pozostawił złudzenia wątpliwości ani sędziom punktującym (114-113, 118-109 and 118-109 na korzyść Manniego), ani kibicom, którzy po królewsku przywitali go w Thomas & Mack Centre w Las Vegas. Praktycznie wszystkie rundy należały do „Pac Mana”. Mimo bardziej dojrzałego wieku, Manny Pacquiao był znacznie lepszym bokserem od Vargasa pod każdym sportowym względem. Wyróżniał się szybkością i niesamowitą celnością wyprowadzanych ciosów. Począwszy od pierwszej do dwunastej rundy z tym samym zapałem i energią skrupulatnie pracował nad swoim przeciwnikiem. Już w drugiej rundzie posłał Vargasa na deski. Dominacja Filipińczyka była niezaprzeczalna i tak też jednomyślnie uznano Manniego zwycięzcą pojedynku. Stał się posiadaczem pasa mistrzowskiego federacji WBO kategorii półśredniej i oczekuje na nowych przeciwników. Jedno jest pewne, nie będzie to Floyd Mayweather, który 2 maja 2015 roku pozbawił go najważniejszych pasów mistrzowskich WBC, WBA i WBO, pokonując go w 12-rundowym pojedynku.
Boks wciąż kocha Manniego Pacquiao, a on z ochotą odwzajemnia tą miłość. Jak długo jeszcze zamierza występować w roli boksera? Wszystko zależy od tego, czy będzie w stanie podzielić swój czas na sport i polityczne obowiązki.