Zaktualizowano dnia 16 kwietnia 2021
Emocji nie brakowało w starciu drużyn z aspiracjami do jazdy w przyszłym sezonie o trofeum Mistrza Polski. Do ostatniego biegu ważył się los awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej. Multum mijanek jakie zaobserwowaliśmy podczas całych zawodów mogłoby obdzielić wiele innych spotkań. Tarnowianie prowadzili praktycznie od samego początku, ale ich zwycięstwo bezustannie wisiało na przysłowiowym włosku.
Decydujący okazał się piąty bieg, w którym lepszą parą okazali się Artur Czaja oraz Artur Mroczka. Pokonali oni duet z Gdańska, czyli Troya Batchelora i Mikkela Becha. Prowadzenie Tarnowian nadal nie pozwalało im myśleć o pewnym awansie. Marzenia stały się bardziej realne po dziewiątym biegu. To był feralny wyścig, ponieważ dwóch żużlowców upadło na tor. W szczególności Jakub Jamróg zebrał się na najwyższy poziom heroizmu, który pozwolił mu dojechać po upadku po jeden punkt, ale po zejściu do parku maszyn zemdlał.
Do powiększenia przewagi Unii Tarnów przyczyniła się także niezrozumiała decyzja szkoleniowca ekipy z Wybrzeża. Mirosław Kowalik zamiast Łęgowika posłał do boju słabo spisującego się Batchelora. Podwójne zwycięstwo w wykonaniu Kennetha Bjerre i Jamroga powiększyło przewagę Jaskółek do dwunastu punktów.
Jednak w kolejnych dwóch biegach to żużlowcy z Gdańska zaczęli odrabiać straty. Najlepsza para zawodników Zdunek Wybrzeża pod koniec startowała trzy razy z rzędu, ale to i tak nic nie dało. Przed ostatnim wyścigiem Unia miała przewagę dziesięciu punktów i potrzebowała tylko dwóch oczek do upragnionego awansu. Zawodnicy z Tarnowa dowieźli zwycięstwo do końca i po rocznej nieobecności w najwyższej klasie rozgrywkowej powracają do niej. Żużlowcy z Gdańska muszą szukać swoich szans w barażach.