Zaktualizowano dnia 16 kwietnia 2021
W dwumeczu z Bayernem Monachium zawiodło wszystko. Począwszy od postawy zawodników w pierwszym spotkaniu, a skończywszy na złych decyzjach sędziego. W pierwszej rundzie Kanonierzy wychodzili na murawę z głową pełną pomysłów. Nijak to jednak miało się do sytuacji na boisku. Fatalnie rozgrywali piłkę i nie byli wstanie odpowiadać na ataki mistrza Niemiec. Bayern wówczas wystrzelał Anglików na 5:1. Przebieg meczu był całkiem podobny do zmagań Barcelony z PSG (0:4), aczkolwiek Katalończycy podnieśli się z kolan i wyrwali z rąk zwycięstwo Francuzom strzelając w drugiej rundzie 6 bramek. Londyńczykom ta sztuka się po prostu nie udała.
Chociaż Anglicy w drugim meczu z Bayernem Monachium doznali takiej samej porażki (5:1) jak podczas pierwszego spotkania, to jednak w drugiej odsłonie wyraźnie było widać skupienie zawodników. Do utraty pierwszej bramki, Arsenal kontrolował mecz wynikiem 1:0, ale w momencie podyktowania rzutu karnego dla Bayernu, cała misterna strategia posypała się w oka mgnieniu. Utrata bramki niejako wpłynęła na dalszy przebieg spotkania, ale to nie przez nią Kanonierzy utracili kontrolę w meczu. Największy cios dla zespołu Arsena Wengera zadał sędzia główny, który podjął niesłuszną decyzję o wskazaniu 11. Sędzia nie wychwycił, że przed faulem dokonanym na zawodniku Bayernu, ten był na pozycji spalonej. Arbiter nie jest jednak nieomylny, lecz za chwilę kuriozalna sytuacja przybrała jeszcze większy wymiar groteskowości. Sędzia wpierw pokazał faulującemu żółtą kartkę, by po odbyciu konsultacji z sędzią zabramkowym, zmienić decyzję na kartkę koloru czerwonego. W ten oto sposób Arsenal musiał kontynuować mecz w 10 piłkarzy, co z pewnością zadecydowało o końcowym wyniku spotkania 5:1.