Zaktualizowano dnia 16 kwietnia 2021
Za nami kolejny mecz eliminacyjny do Mistrzostw Świata 2018. Wczorajszego dnia na warszawskim stadionie biało czerwoni zmierzyli się z dzielnymi Duńczykami. Wśród wszystkich naszych przeciwników, ten należy do ścisłej czołówki. Przebieg spotkania potwierdził, że Dania to zespół ambitnych piłkarzy, których nie należy lekceważyć.
Pierwsza połowa meczu dostarczyła wiele radości, gdyż Robert Lewandowski dwukrotnie pokonał duńskiego bramkarza. Duńczycy napierali, jak wikingowie, jednak bezskutecznie. Orły w defensywie spisywały się nad wyraz dobrze. Polska drużyna wykorzystywała większość swoich akcji i kończyła je strzałem w światło bramki. Gwizdek sędziego oznajmiający koniec pierwszej połowy był poezją dla uszu polskich kibiców.
Po przerwie nasi piłkarze kontynuowali plan gry trenera Nawałki. Po kilku minutach sędzia główny wyłapał przewinienie w polu bramkowym Duńczyków. Nie mogło skończyć się inaczej niż kolejną bramką Lewandowskiego, który miał już na swoim koncie hattricka. Długo nie trzeba było czekać na odpowiedź duńskiego zespołu, bowiem 2 minuty później przeprowadzili atak na bramkę Fabiańskiego. Niestety, dla naszych przeciwników to była udana akcja, ponieważ ustanowili wynik na 3:1. Chociaż zdobywcą gola był polski defensor, to więcej w tym było przypadku niż piłkarskiego kunsztu w wykonaniu Danii. Biało czerwonym zabrakło na chwilę szczęścia oraz rozwagi. Od tego momentu atakowali nas częściej i z większą pewnością siebie. Zaczęliśmy cofać się w głąb naszej połowy. Dania wyczuła naszą krew i niczym drapieżnik wyczekała na kolejną możliwość przeprowadzenia ataku. W 69 minucie Łukasz Fabiański znów musiał wyciągnąć piłkę ze swojej bramki. Mecz zakończył się ostatecznie na wyniku 3:2 dla naszej reprezentacji.