Skocznia należała do Polaków. 11-ego grudnia w Lillehammer w trakcie koronacji zwycięzców, chociaż nie zabrzmiał Mazurek Dąbrowskiego, ale to Stoch i Kot byli bohaterami wieczoru.

Sportowe scenariusze spisywane przed zawodami, są bardzo rzadko realizowane. Wszystko zależy od sportowca i jego predyspozycji, a tego nie da się przewidzieć. Mówi się, że na zwycięstwo składa się konotacja formy, nastroju i tzw. dobrego dnia. Gdy wszystkie lampki zaświecą się na zielono, dopiero wówczas sportowiec ma szanse osiągnąć najwyższe stopnie podium. I tak też się stało tym razem, podczas konkursu skoków narciarskich w Lillehammer. Dwóch Polaków zagrało swój życiowy koncert. 1 miejsce dla Kamila Stocha, a tuż za nim Maciej Kot.

Choć w konkursie wzięło udział przeszło 50 skoczków, tylko dwóch z nich liczyło się o najwyższą stawkę. Kamil Stoch na swoje zwycięstwo czekał naprawdę długo. Ostatni raz miało to miejsce 30 stycznia 2015 roku, na koniec zawodów w Willingen. Inaczej sprawa ma się w przypadku Macieja Kota. Jest to jego pierwszy medal, z którego z pewnością się cieszy, tak samo, jak polscy kibice. Niewiele zabrakło do tego, by to właśnie on wygrał 2 konkurs indywidualny sezonu zimowego 2016/17.

W pierwszej serii Stoch oddał skok na odległość 134 metrów, co pozwoliło mu na objęcie prowadzenia w tabeli zawodów. Z kolei jego młodszy kolega przekroczył 129 metr i okupował 5 lokatę. Trzeba uwzględnić również to, że warunki w jakich skakali zawodnicy znacznie pogorszyły się od momentu rozpoczęcia zawodów. Mimo podwyższenia belki startowej, nie każdy potrafił wykorzystać szybsza prędkość najazdu. Druga tura skoków również była udana dla Polaków. Stoch wylądował o wiele bliżej, lecz w rywalizacji z najlepszymi ostatecznie odniósł zwycięstwo.