Zaktualizowano dnia 16 kwietnia 2021
Ciekawie było na Motoarenie w Toruniu, choć zaczęło się zgodnie z przewidywaniami. Pierwsze biegi wygrywali faworyci – Artiom Łaguta, Krzysztof Kasprzak, Jarosław Hampel oraz Vaclav Milik. Dało się wyczuć duży kontrast podczas zawodów. Wyniki w klasyfikacji sprawiły, że powstały dwie grupy. Pierwsza z nich to ta, w której byli żużlowcy najlepiej punktujący, druga to ta zdecydowanie słabsza, gdzie zawodnicy zgodnie dostarczali kolejnych oczek tym lepszym.
Początkowo problemy z dopasowaniem się do nawierzchni miał Łaguta, który do ostatniego wyścigu musiał walczyć o prawo do pojechania w biegu barażowym, ta sztuka udała mu się. Tego samego nie mógł powiedzieć jego młodszy brat Artiom. Nie był to także dzień Leona Madsena, który w przekroju całych zawodów nie wygrał ani jednego wyścigu. Cieszyła jednak postawa polskich żużlowców. Bezapelacyjnie najlepszy był Jarosław Hampel, niewiele gorzej jeździł Piotr Pawlicki. Pech dopadł Krzysztofa Kasprzaka oraz Mateusza Szczepaniaka, którym zabrakło niewielu punktów do awansu do rundy finałowej.
Mocni na torze w Toruniu byli zawodnicy Betard Sparty Wrocław. Vaclav Milik oraz Andrzej Lebiediew uzupełniali stawkę finałową.
W samym finale najlepszy był bezkonkurencyjny tego dnia i jeżdżący jak za najlepszych czasów Jarosław Hampel. Tuż za jego plecami do mety dojechał Milik, Lebiediew, a na czwartym miejscu uplasował się Piotr Pawlicki. Może cieszyć wielki powrót 35-letniego Hampela do najwyższej formy. Po kontuzji związanej z przemieszczeniem kości udowej wielu stwierdziło, że to oznacza koniec jego kariery.
Jego końcowy sukces, czyli zdobycie mistrzostwa Europy jest znikome, ponieważ w Toruniu otrzymał „dziką kartę” i raczej nie zobaczymy go w kolejnych edycjach cyklu.