Kolejni zawodnicy uzupełniają kartę KSW 39. Podczas gali nie zabraknie ukraińskiego koksu i polskiego rapu

W dniu dzisiejszym ziścił się scenariusz, który nie był traktowany zbyt poważnie. Oktagon przyciąga do siebie zarówno nowe jak i stare twarze, bokserów, judoków, karateków. Na ringu ścierają się ze sobą postaci różnej maści i o przeróżnych profesjach, ale bardzo rzadko dochodzi do sytuacji, gdy naprzeciwko siebie stają wokalista i kulturysta. Informacja jest tuż pewna – Paweł „Popek” Mikołajuw skrzyżuje pięści i nogi z Robertem Burneiką.

Ciężko stwierdzić, czy zapowiedź walki ma służyć tylko celom marketingowym, aby uzyskać jak największy rozgłos przed nadchodzącą galą, czy może kryć się w niej będzie coś więcej niż medialny szum. Pierwiastek sportowej rywalizacji jest tu mile widziany, więc miejmy nadzieje, że zawodnicy sprostają oczekiwaniom nie tylko tym stawianych przez ogólnopolskie media, w których sensacyjność informacji zwycięża nad jej treścią.
Wydawałoby się, że Popek po nieudanym debiucie, zwolni tempo w MMA i powróci do swojego naturalnego trybu życia, gdzie króluje alkohol, wątpliwej jakości używki i nieprzespane noce. Jednak w jego życiu coś się zmieniło i postanowił kontynuować swoją przygodę w KSW. Ma oczywiście podpisany kontrakt na udział w kolejnych walkach, ale nikt się chyba nie spodziewał, że nastąpi to tak szybko. Z kolei Robert Burneika dotychczas pokazał się w oktagonie raptem dwa razy i od ostatniej walki z Dawidem Ozdobą, odsunął się o MMA, by miast grozić komuś pięściami, wykorzystuje swoją wielką siłę w dźwiganiu ciężarów.

Walka Burneiki z Popkiem z pewnością wywoła efekt podobny do tego, jaki miał miejsce przed walką Popka z Pudzianowskim. Miejmy nadzieję, że tym razem walka potrwa dłużej niż 80 sekund.