Zaktualizowano dnia 16 kwietnia 2021
Minęły już dziesiątki lat, od kiedy po raz ostatni polski skoczek zwyciężył w TCS. W 2001 roku dokonał tego Adam Małysz. Czasy jego świetności dawno jednak minęły i schedę po nim musieli przejąć inni, młodzi sportowcy, równie ambitni i zmotywowani do pracy. Po 16 latach, w końcu doczekaliśmy się kolejnego zwycięstwa i to na miarę wielkich mistrzów. Kamil Stoch wygrał w klasyfikacji generalnej 65. Turnieju Czterech Skoczni.
To nie było coś, na co można było się przygotować. Trzymaliśmy kciuki, uderzaliśmy dłonią o dłoń i krzyczeliśmy ile tylko sił w płucach. Wszystko to po to, by dać do zrozumienia naszym reprezentantom, że jesteśmy z nimi. I jak widać, starania prawdziwych kibiców przyniosły upragniony efekt. Sportowa prowokacja dodała skrzydeł polskim skoczkom i pozwoliła im wylądować na wysokich miejscach. Każdy z naszych „lotniarzy” wykazał się podczas 4 konkursów TCS.
Warunki pogodowe nie sprzyjały polskim skoczkom, lecz nie przeszkodziło im to w realizacji planu postawionego sobie i przez trenera Stefana Horngachera. Celem było udowodnić, ze skoki narciarskie w dalszym ciągu są naszym konikiem. Mimo, że małyszomania już nie powróci, to może nastać nowy trend na stochomanię lub zwyczajnie na polskie skoki narciarskie. Cieszy również nie tylko zwycięstwo Stocha, ale także pozytywne wyniki innych, polskich skoczków. Fortuna spłynęła szerokim strumieniem na Piotra Żyłę, który uplasował się tuż za Stochem. Niewiele zabrakło do tego, by podium zajęła w całości polska reprezentacja, gdyż Maciejowi Kotowi potrzebne było 7 punktów, aby zająć 3 miejsce.